Jak sobie radzą z emocjami, niekoniecznie tymi dobrymi, studenci wrocławskich i opolskich uczelni? Chcą to sprawdzić specjaliści z Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. W ramach akcji "Mów o sobie" przygotowali ankietę, której wyniki pozwolą opracować najskuteczniejsze metody wsparcia młodych ludzi w rozwiązywaniu ich problemów. Dodatkowo będą namawiać młodzież do korzystania z profesjonalnej pomocy.
Patronat nad akcją objęło Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola (KRUWiO) oraz Wrocławskie Centrum Akademickie (WCA).
Kampania zwraca też uwagę na to, że każda z uczelni oferuje pomoc psychologa. Lista osób udzielających pomocy i sposobów kontatku znajduje się na stronie Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu (w dolnej części) przejdź
Tutaj znajduje się też link do wpomnianej wyżej ankiety.
Dlaczego jest to ważna kampania?
– Życie niesie ze sobą zmiany i problemy, które wymagają od ludzi dostosowania się do nowych warunków i oczekiwań. Niewątpliwie jednak w ostatnich latach rośnie liczba bardzo młodych ludzi, którzy borykają się z zaburzeniami emocjonalnymi i wydaje się, że to właśnie epidemia i jej konsekwencje wygenerowały ten niepokojący, wzrostowy trend – mówi dr hab. Monika Szewczuk-Bogusławska z Katedry Psychiatrii UMW.
Do gabinetów psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów zgłasza się coraz więcej osób. Nie sposób wskazać grupę, która dominuje, ale wśród tych, którzy potrzebują wsparcia, niewątpliwie są studenci.
– Wchodząc w kolejny etap życia młodzi ludzie mierzą się z ogromnymi zmianami i wyzwaniami. Nowe środowisko, uczelnia, w której obowiązuje inny tryb nauczania, niż w szkole średniej. Do tego często dochodzi zmiana miejsca zamieszkania, więc wachlarz emocji, jaki im towarzyszy jest bardzo duży. Nie każdy potrafi sobie z nimi poradzić – tłumaczy prof. Błażej Misiak, kierownik Katedry Psychiatrii UMW.
Kiedy codzienność doskwiera
Kiedy emocji jest zbyt wiele, a na dodatek nie są pozytywne, człowiek może szukać ukojenia w alkoholu, substancjach psychoaktywnych, przypadkowych kontaktach seksualnych czy samookaleczeniach. Wrocławskich naukowców nurtuje głównie ta ostatnia metoda walki z cierpieniem, zwłaszcza że dotąd nie była badana przez polskich specjalistów psychiatrów.
– Znamy jedynie ogólnoświatowe statystyki, z których wynika, że w grupie między 18 a 35 rokiem życia kiedykolwiek samookaleczeń dokonywało 20-25 proc. osób – dodaje prof. Błażej Misiak. – Z wiekiem ten odsetek maleje, co oznacza że zjawisko dominuje u młodzieży oraz właśnie wśród tzw. młodych dorosłych, którzy mają 18-25 lat.
Samookaleczenia, zwane fachowo uszkodzeniami niesamobójczymi to jeden ze sposobów radzenia sobie ze złymi emocjami. Dr hab. Monika Szewczuk-Bogusławska wyjaśnia, że osoby, które dokonują aktów autoagresji, wbrew pozorom, zazwyczaj wcale nie chcą pozbawiać się życia.
– One nie potrafią inaczej sobie poradzić z doświadczanym cierpieniem psychicznym, nie znają lub nie korzystają z innych sposobów radzenia sobie ze smutkiem, złością, rozgoryczeniem czy rozczarowaniem. Wybierają okaleczenie swojego ciała, aby zredukować nieprzyjemne emocje i poprawić swoje samopoczucie – mówi. – Według jednej z koncepcji, poprawa samopoczucia po nacięciu, przypaleniu czy drapaniu skóry następuje między innymi dlatego, że po dokonaniu uszkodzenia tkanki dochodzi do uwolnienia beta-endorfin, neuropeptydów opioidowych, które zmieniają stan emocjonalny i redukują nieprzyjemne emocje. Czasem u osób, które mają problem z rozmową na temat swoich emocji, samookaleczenie ma na celu „jedynie” zwrócenie uwagi, zasygnalizowanie otoczeniu, że ktoś ma problemy, z którymi sobie nie radzi.
Kontakt do psychologa na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, dla studentów i pracowników PTW przejdź